Rewers
Oryginalny (niesamowicie plastyczna zabawa konwencją kina rozliczeniowego), stylowy (czarnobiałe zdjęcia przedstawiające wspomnienia głównej bohaterki i rozmazane ujęcia drugiego i trzeciego planu moim zdaniem symbolizujące powolne zanikanie wspomnień), ZABAWNY (w to co napisałem szczególnie nie chce mi się wierzyć zwłaszcza, że to rodzima produkcja!) – takimi przymiotnikami opisałbym film Borysa Lankosza. Siła tego obrazu opiera się na humorze sytuacyjnym i słownym. A jest się z czego śmiać, zwłaszcza po punkcie kulminacyjnym, gdzie gęsty, czarny jak smoła żart przechodzi w makabreskę. Na ogół nie lubię Agaty Buzek (gratuluję Tacie objęcia prestiżowego stanowiska w europarlamencie). Ale w tym filmie wpasowała się w rolę idealnie. Gra filigranową pannę – miłośniczkę poezji, z którą ma do czynienia również na gruncie zawodowym. Ponieważ stuknęła jej już trzydziestka ogląda się za kandydatem na męża. Zresztą nie tylko ona bo pomagają jej w tym mama i babka (świetna Anna Polony). Jestem zdania, że niektóre „powiedzonka”, zwłaszcza mamy Sabiny (Krystyna Janda), mogą zagościć w popkulturze. Mimo prześmiewczych momentów całość jest raczej świetnym kinem wspomnieniowym. Dodatkowym atutem/przekleństwem dzieła pana Lankosza jest fakt, że dotyka historii najnowszej Polaków. Z jednej strony filmów historycznych powstawało ostatnio niesamowicie dużo… Z drugiej Rewers jest w o tyle dobrej sytuacji, że faktycznie stworzył nową jakość opowiadania o tamtych czasach. Przekłuł ten martylologiczny nadęty balon i dzięki temu złapał niezbędny dystans do przedstawiania klimatu tamtych dni. W sumie nie mi to oceniać bo zdecydowaną większość życia spędziłem już w wolnej Polsce ale wizja/zabawa konwencją pana Lankosza bardzo mi się podobała.
Ocena: 4/5